Złuszczanie

Listopad 14, 2012

Któregoś pięknego dnia postanowiłam być piękna i młoda i zabrałam się za złuszczanie.

Użyłam więc serum migdałowego z Biochemii Urody. Po pierwszym dniu faktycznie skóra wyglądała lepiej (świeżo, promiennie itp.), wiec coś mnie podkusiło i zaszalałam.Czytałam, że należy tego używać 1-2 razy w tygodniu, to niestety zaraz obok było napisane „lub wg uznania”. Według mojego uznania trzeba było użyć tego drugi dzień z rzędu.

I to był dramat….skóra łuszczyła mi się przez tydzień. Nie to, że mi wyschła, bo natychmiast potraktowałam ją Olejem z pestek malin również z Biochemii Urody, ale po prostu milimetrowej wielości skórki miałam na całej brodzie i dookoła nosa. Strasznie się męczyłam, bo makijaż jeszcze je podkreślał. Próbowałam je peelingować (dziękuję Czytelniczce za St.Ives!) i nawilżać, ale niewiele pomagało.

Jednym zdaniem – serum migdałowe jest świetne, o ile nie używasz go częściej niż raz w tygodniu!

Do codziennej, bezpiecznej pielęgnacji polecam jednak peeling St.Ives. Nie ma go na polskim rynku, ale Soraya ma produkt o identycznym składzie (o czym wiem od Was <3). Dark Angles co prawda nie dogoni jakością, ale jest tańszy i sprzedają go w Rossmannie.

Olej z pestek malin polecam natomiast nie tylko w dramatycznych sytuacjach. Nawet zastanawiam się, czy zimą (przy – 10 stopniach) nie nadawałby się pod makijaż (latem niestety sprawdzał się tylko na noc, w ciągu dnia jeżeli robiło się ciepło, to za bardzo spływał). Bardzo dobrze radzi sobie z poprawą kondycji skóry, tak jakby ją trochę nawet odbudowywał. Polecam każdemu, kto szuka czegoś silnie natłuszczającego.

To oczywiście nie koniec moich testów kosmetyków z Biochemii Urody. Tymi bawiłam się już jakiś czas temu, a od listopada mam nowe ;) A Wy, co kupujecie w BU?