Cztery miejsca, milion zdjęć. Ale to Włochy, tutaj wszystko można.
Pierwotnie miał to być post „8 miejsc, które trzeba zobaczyć w Mediolanie”, ale wyszedł tak długi, że myszki mogłyby się Wam popsuć od przewijania w dół. Podzieliłam go więc na pół i mam nadzieję, że dzięki temu uda mi się bardziej zwrócić uwagę na to, że Włoch nigdy za dużo. A tymczasem przechodzimy do rzeczy.
1. Ca’ Granda – dawny szpital miejski
Zacznę nietypowo, bo od zabytku, który raczej nie kojarzy się z Mediolanem. W zasadzie nie mam tam niczego co wywołuje efekt „wow”, albo koniecznie każe odwiedzić to miejsce. Trochę przypadkowo skierowałam się do Ca’ Granda zaraz po przybyciu do Mediolanu i muszę przyznać, że niezwykle mnie to miejsce zainteresowało. Aktualnie w tym budynku mieści się uniwersytet, więc dużej ilości osób latem tam raczej nie ma. Można sobie próbować wyobrażać jak kiedyś leczono tam ludzi. A leczono spektakularnie, bowiem Ca’ Granda był w XV wieku bardzo nowoczesnym szpitalem – posiadał on oddzielne skrzydła dla kobiet oraz dla mężczyzn i każde miało swoją izbę chorych. Ciekawe jak długie były kolejki ;) Na zdjęciu głównym widzicie już teren, który znajduje się dookoła szpitala. Ładnie tam.
Jeżeli zdecydujecie się zobaczyć szpital to przy okazji warto zerknąć również na Torre Velasca – budynek mieszkalno-biurowy, który w latach 50 XX wieku był podobno symbolem nowoczesnego Mediolanu. Patrzyłam, patrzyłam i jakoś nie mogłam w to uwierzyć.
2. Duomo
Czas na bardziej typowe miejsce. Duomo – o rany!!! Uwielbiam taką architekturę. Przepiękna i olbrzymia katedra zrobiła na mnie naprawdę kolosalne wrażenie zarówno w środku jak i na zewnątrz. Chociaż mistrzostwem świata jest wjazd na dach. Kosztuje chyba ponad 12 euro, ale lepszej atrakcji w Mediolanie nie znajdziecie. Kolejka w sierpniu była krótka – około 15 minut stania i już wjeżdżałam windą na górę. Przy okazji bardzo się nabrałam. Zaraz po wjeździe weszłam na jakiś mały fragment dachu (pięć metrów na pięć metrów?) i myślałam, że to koniec. Stałam tam zażenowana sytuacją kilka minut i próbowałam mimo wszystko zrobić jak najlepsze zdjęcie Mediolanu z góry. Heh. Potem poszłam kawałek dalej i nie chciałam zejść!
Jeszcze jedna sprawa, moim zdaniem dość istotna organizacyjnie ze względu na wysokie temperatury w Mediolanie. Trzy lata temu podczas moich wakacji w Rzymie zwiedziłam naprawdę dużo kościołów. Po zakryciu ramion nie miałam problemu z wejściem do żadnego. Ponieważ upały były ogromne cały dzień chodziłam w krótkich sukienkach, a przed wejściem do kościoła zakładałam na ramiona duży szalik. W Duomo to nie przeszło. Chociaż miałam na sobie tą samą sukienkę, która w Rzymie nie sprawiała problemów to kazano mi wrócić w czymś co jest dłuższe. Absolutnie nie chcę tego negować, wolę jednak Was uprzedzić żebyście nie marnowali czasu na wracanie się po hotelu po coś innego do ubrania. A więc spódniczki do kolan, a nie do połowy uda. Nawet jeśli leje się z Was pot.
W okolicy, a dokładnie za rogiem Duomo, jest oczywiście mnóstwo sklepów z naprawdę sensownymi przecenami. A ponieważ jest ich (tych sklepów) jeszcze więcej niż turystów w Mediolanie to zakupy robi się spokojniej niż w Złotych Tarasach. Nie sądziłam, że w ogóle zainteresują mnie zakupy w Mediolanie, ale Banana Republic mnie przekonało. Poproszę ten sklep w Polsce!
Wracając do tematu – kiedy już zobaczycie Doumo w dzień to warto wrócić w te okolice w nocy. Włochy są dla mnie symbolem raju, wolności, relaksu i szczęścia. Ktoś coś gra, ktoś śpiewa, ludzie się do siebie uśmiechają. Jest gwarno, jest ciepło. Idealnie!
3. Leonadro da Vinci, Ostatnia Wieczerza
Tego za żadne skarby nie możecie pominąć! Arcydzieło przechowywane jest w muzeum obok kościoła. Żeby je zobaczyć trzeba przyjść nie później niż 1,5 godziny przed zamknięciem. W sierpniu zamykano o 18.45, ale musicie sprawdzać zawsze dokładnie w internecie, bo coś może się zmienić (http://www.vivaticket.it/?op=cenacoloVinciano). W środku nie można robić zdjęć, więc poglądowo pokazuję tylko okolicę. Malowidło ogląda się grupami, przechodząc powoli przez kolejne pomieszczenia, które dzielą bileterię od…dawnej stajni. Tak dobrze czytacie. W sali w której wisi Ostatnia Wieczerza kiedyś była stajnia. Na szczęście malowidło zachowało się i nadal można je podziwiać. O wiele przyjemniej ogląda się sztukę w ten sposób niż na przykład Mona Lise w Luwrze, wiecznie otoczoną przez dzikie tłumy turystów, z których każdy musi zrobić 100 zdjęć.
4. Teatro alla Scala
I na koniec pierwszej części moje ukochane miejsce – Teatro alla Scala. Jeżeli będziecie w Mediolanie w sezonie, w którym akurat nie trwa tam remont to polecam zabrać do walizki elegancką sukienkę i zwiedzić teatr wysłuchując opery na żywo. Budynek z zewnątrz nie robi prawie żadnego wrażenia i prawdę mówiąc gdybym go specjalnie nie szukała to pewnie przeszłabym obok niego i w ogóle go nie zauważyła. Tymczasem wchodząc do środka można poczuć się jak w artystycznym raju. Jeżeli zostać śpiewaczką operową to tylko we Włoszech!
I jak się podobało? Cieplej trochę? :)
Na drugą część zapraszam w niedzielę :)
Pingback: (Drugie, ale nie gorsze) cztery miejsca, które trzeba zobaczyć w Mediolanie | BLACK DRESSES - blog lifestylowy()