Kremy do twarzy – przegląd

Kwiecień 19, 2013

Wczoraj wzięłam pod lupę kremy do rąk, dziś czas na kremy do twarzy.

Niestety jeśli chodzi o produkty do pielęgnacji twarzy to jestem o wiele bardziej wymagająca. Generalnie moim absolutnym hitem nie do przebicia jest krem La Rosche Posay (chociaż teraz testuję coś podobnego i tańszego, ale jeszcze pewna na 100% nie jestem). Niby z cerą większych problemów nie mam (odpukać), dlatego od kremu wymagam głównie nawilżenia, odświeżenia i utrzymania skóry w formie.  A i z tym są problemy.

Przez ostatnie kilka miesięcy miałam okazję testować kilka kremów, dziś napiszę o dwóch dobrych i dwóch niestety trochę dla mnie słabszych.

luty 307

Na początek produkty, które mi się spodobały. Sensitive Touch Lumene tu turbo nawilżacz do najbardziej przesuszonych miejsc na naszej skórze. Nadaje się nie tylko do twarzy, ale również do całego ciała. Ja smarowałam nim najczęściej…stopy i ręce. Ale równie rewelacyjnie sprawdził się na ustach. Raczej nie nadaje się do używania jako normalny krem na dzień albo na noc, bo jest dość ciężki. Jednak któregoś dnia, kiedy zauważyłam że moja skóra jest trochę bardziej sucha niż zwykle i pojawiły się małe podrażnienia użyłam go jednorazowo jako taką nocną maseczkę i pomógł w widoczny sposób. Skóra rano była uspokojona.

Trochę tańszym odpowiednikiem (to jeszcze nie ten, który teraz testuję) mojego ulubionego kremu od La Rosche, o którym pisałam w poprzednim akapicie jest Hydratia Iwoston do skóry odwodnionej i wrażliwej. Różnica jest taka, że jeśli La Rosche mogę ocenić na 9/10 to Iwostin na 6/10, a to jest i tak bardzo dobry wynik, 90% kremów uzyskałoby u mnie znacznie niższe noty. Jakoś chciałabym dać mu więcej (i pewnie gdybym go używała latem to tak by było), ale na razie mogę napisać tylko, że Iwostin po prostu nawilża. Nie działa jakoś bardzo spektakularnie, ale zwyczajnie utrzymuje skórę cały czas w tej samej kondycji. Dobrze się wchłania, zapach mi nie przeszkadza, nie zapycha oraz  jest bardzo wydajny (chociaż oczywiście wolałabym opakowanie z pompką). Lepiej sprawdził się u mnie jako krem na noc niż na dzień, bo makijaż po nim trochę spływał. Wydaje mi się, że ten krem, który teraz testuję (notka pojawi się pewnie w ciągu 2-3 tygodni) jest minimalnie lepszy, ale to nadal po prostu dobre kremy. Szału nie ma.

luty 310

Niestety kolejne dwa są moim zdaniem trochę słabsze.

Zacznę od kremu kojącego Bandi, bo mam w stosunku do niego mocno mieszane odczucia. Z założenia jest to krem do cery delikatnej i wrażliwej (na przykład po zabiegach). Producent obiecuje również, że będzie świetnie nawilżał. O ile to pierwsze się sprawdza – krem nałożony na noc faktycznie zapobiega wszelkim podrażnieniom i walczy z tymi, które są (jeśli oczywiście moje m i n i m a l n e podrażnienia mogą być w ogóle miarodajne), o tyle to drugie u mnie okazało się za słabe. Krem ściągał mi skórę i na pewno nie zapewniał takiego nawilżenia jakiego potrzebowałam. Dodatkowo zastanawia mnie zapewnienie producenta, że nadaje się pod makijaż. Moim zdaniem w ogóle się nie nadaje. Ma delikatnie beżowy kolor, który teoretycznie ma być zbliżony do naturalnego odcienia skóry. Ja w nim wyglądałam dziwnie, ale w sumie na to i tak nakładamy podkład, więc nie ma się czym martwić. Niestety mój makijaż w ogóle się na tym kremie nie trzymał. Świeciłam się i spływało ze mnie wszystko już po dwóch godzinach. Po trzech dniach dałam sobie spokój i zużyłam go tylko na noc dokładając do tego serum nawilżające. I to było w miarę okay.

Na koniec zostawiłam chyba najbardziej popularny ostatnimi czasy krem Clarena Cells Cream czyli krem z roślinnymi komórkami macierzystymi. Moja skóra się z nim w ogóle nie polubiła. Według producenta krem jest do każdego rodzaju skóry, więc trudno mi zarzucać, że jakoś turbo nie nawilża nawilża. Natomiast moim zdaniem nie jest to produkt do cery nawet minimalnie suchej. Rano budziłam się ze ściągniętą skórą. W zasadzie poza tym oraz faktem, że szybko się wchłania, jest prawie bezzapachowy i rolował mi się na nim makijaż, to nic więcej nie mogę powiedzieć, bo po kilku dniach zdecydowałam się go odstawić. Dam mu jeszcze raz szansę w lipcu, spróbuję używać go wtedy wyłącznie na noc. Natomiast koniecznie muszę wspomnieć, że ten krem ma totalnie najlepsze opakowanie jakie widziałam. Bardzo szczelna pompka chroni produkt przed wszystkimi możliwym zanieczyszczeniami z zewnątrz oraz ułatwia aplikację. Uważam, że tak solidne opakowania powinny mieć wszystkie produkty, których używamy do twarzy.

Dość duża próbka Clareny była kiedyś w Glossyboxie, więc może wpadła w Wasze ręce? Macie inne doświadczenia z tym kremem? Albo z poprzednimi?