Książki o zdrowiu, które warto znać

Październik 12, 2015

Jak wszyscy wiemy, czerpanie wiedzy o zdrowiu z Internetu ma tyle samo sensu, co pójście do pizzerii i zamówienie sałatki.

Nie zmienia to oczywiście faktu, że to pierwsze i tak to robimy. Dlatego żeby trochę przełamać ten paskudny trend, przygotowałam dla Was przegląd książek o zdrowiu, które warto znać. Trzy z nich były dla mnie największym odkryciem życia i naprawdę bardzo mi pomogły. Wierzę, że i Wam się przydadzą, ale zacznijmy od początku.

Jillian Michaels, Opanuj swój metabolizm

_MG_9487

Książka, którą moja sąsiadka pożyczyła mi kilka lat temu, a ja nadal jej nie oddałam. I pewnie nie oddam, bo zamieszczone w niej tabelki przydają mi się cały czas (świetny jest na przykład przewodnik po tłuszczach lub po pokarmach mających wpływ na poziom hormonów). Autorka bardzo skrupulatnie wyjaśnia, co powinniśmy z diety na stałe wyeliminować, a co do niej włączyć. Tłumaczy, co jeść, żeby zaktywizować hormony, dzięki którym będziemy mogli utrzymać prawidłową wagę. To taka podstawowa wiedza dla każdego, kto planuje zapanować nad swoim jadłospisem, a nie bardzo wie, jak się do tego zabrać.

Anna Ciesielska, Filozofia życia, Filozofia zdrowia, Filozofia smaku

_MG_9486

Trzyczęściowe wydawnictwo, które totalnie zmieniło moje podejście do jedzenia. Ogromnie dziękuję Tamarze za to, że mi je ponad rok temu poleciła.

Anna Ciesielska łączy wiedzę z różnych dziedzin i bardzo dokładnie wyjaśnia, dlaczego nie powinniśmy kopiować 1:1 diety od mieszkańców innych krajów. Autorka ma ogromną wiedzę nie tylko na temat odżywiania, ale również na temat funkcjonowania całego organizmu ludzkiego, w którym wszystko jest połączone i nic nie dzieje się przez przypadek. Wszystko z czegoś wynika i warto o tym wiedzieć.

A teraz najlepsze – włączenie pewnych elementów żywienia zaproponowanych przez autorkę wyleczyło mnie z alergii w 99%. Jeśli czytacie mojego bloga od dawna, to być może wiecie, że kiedyś miałam dzikie przeboje z alergologami. Brałam leki garściami, nie można było mnie odczulać ze względu na zbyt wysokie ryzyko powikłań, non stop plułam katarem (sorry za dosłowność, ale tak to wyglądało) oraz miałam wieczne wysypki na ciele. Nikt nie wiedział, co mi dokładnie jest oraz jak mnie leczyć. Któregoś dnia, po spędzeniu kilkudziesięciu godzin w szpitalu, w którym stwierdzono, że nadal nie wiadomo, co mi dolega, wkurzyłam się i na własne ryzyko (podkreślam: na własne ryzyko, nikomu tego nie zalecam!) odstawiłam wszystkie leki oraz zmieniłam dietę. W duuuużym uproszczeniu: zaczęłam jeść głównie potrawy ogrzewające organizm, a poza sezonem letnim pożegnałam się z jogurtami, sałatkami i wszystkim innym, co można jeść na Wyspach Kanaryjskich, a nie w Polsce – kraju, w którym jest wiecznie zimno. To było we wrześniu 2014 r. Czekałam z tą notką ponad rok. Obecnie mogę powiedzieć, że poza jakimiś incydentami, które trwały łącznie nie dłużej niż 2 tygodnie, przez cały rok nie miałam alergii i nie brałam leków. Nie wiem, czy faktycznie wynika to ze zmiany diety, czy ja już byłam tak wściekła na wszystkich lekarzy, że z wściekłości mi ta alergia przeszła. W każdym razie polecam Wam te książki, bo są jedynymi znanymi mi pozycjami, które dopasowują dietę do miejsca, w którym żyjemy. A to ma naprawdę kolosalne znacznie.

Giulia Enders, Historia wewnętrzna

_MG_9488

Przezabawna, a jednak naukowa książka młodziutkiej Giulii Enders (rocznik… 1990!), doktorantki w Zakładzie Mikrobiologii i Higieny Klinicznej we Frankfurcie nad Menem.

Autorka świetnym językiem opowiada nam przez 300 stron o naszych… jelitach. Tak, dobrze czytacie. To książka o jelitach. A skoro jest o jelitach, to jest też o tym, co wychodzi górą i dołem. I jest to tak zgrabnie napisane, że naprawdę poza warstwą naukową warto też przyjrzeć się literackiej i zobaczyć, jak sprawnie Enders operuje językiem, kiedy musi napisać o czymś, o czym większość wolałaby nie mówić.

Poza tym to naprawdę solidna dawka wiedzy o funkcjonowaniu jelit, która większości z nas stanowczo się przyda, ponieważ jest tam mowa o alergiach, nietolerancjach pokarmowych, zgadze, antybiotykach, probiotykach, stresie, depresji, bakteriach… i wielu rzeczach, które mają wpływ na nasze codzienne życie, więc warto coś o nich wiedzieć.

_MG_9498

Oczywiście ideałów nie ma. Ja również nie korzystam z wyżej wymienionych pozycji w 100%, bo mam jakieś tam swoje przyzwyczajenia, których trudno mi się wyzbyć. Myślę jednak, że nawet częściowy, bardziej świadomy wybór tego, co jemy, może znacznie poprawić nasze zdrowie, figurę i samopoczucie. Zwłaszcza teraz, kiedy robi się coraz chłodniej, a tłuste jedzenie zdaje się mówić do nas „no zjedz mnie, ogrzeję cię”. Pamiętajcie – wszystko jest dla ludzi, ale jedzmy z umiarem.