Wszystkie miłośniczki minimalizmu będą ze mnie bardzo dumne. Nie ukrywam, że od czasu do czasu lubię zaszaleć na zakupach, ale jesienią oraz zimą tego roku kupiłam naprawdę chyba najmniej rzeczy w życiu. Oczywiście wynika to z faktu, że ciągle chodzę w ubraniach ze swojego sklepu i nic więcej do szczęścia mi nie jest potrzebne. Nie ukrywam, że po pierwsze to bardzo przyjemne, a po drugie niezwykle wygodne, ponieważ niestety strasznie mnie męczy robienie zakupów.
Gwiazdą tego wpisu miały być wyczekane przeze mnie nowe buty do biegania. Niestety, kiedy tylko wyszłam z nimi ze sklepu, to musiałam natychmiast pobiegać. A tego dnia padało. Buty więc nie dotrwały czyste do sesji zdjęciowej. Załapały się jedynie na Instagram i w zasadzie mogłabym o tym nie pisać, gdyby nie jeden fakt. Chcę przypomnieć, że buty do biegania dobieramy do stopy, a nie do tego, co nam się podoba. Piszę o tym, bo za każdym razem, kiedy je pokażę na Snapie lub Insta, to ktoś pyta, co to za model. To Nike Structure 19. Odpowiadając na to pytanie, mam jakieś dziwne lęki, że ktoś kupi sobie takie same tylko na podstawie zdjęcia, a akurat w przypadku butów do biegania byłby to błąd. A więc pamiętajcie – buty do biegania dobieramy do tego, jak stawiamy stopę, a to najlepiej ustali za Was ktoś w profesjonalnym sklepie dla biegaczy. Ja potrzebuję butów ze stabilizacją, bo kostka w mojej lewej nodze lubi uciekać sobie do środka, wiec te buty oraz dopasowana przez ortopedę wkładka zdają egzamin na 6. Ale jak będzie u Was, to musicie sprawdzić sami.
Okay, kończymy o sporcie i bierzemy się za poważniejsze tematy. Zobaczcie nowości w mojej szafie.

Po swoim szarym swetrze, którego już nie zalinkuję, bo chyba naprawdę widzieli go wszyscy, zdecydowałam się na kolejny z Benettona. Tym razem we właściwym kolorze – czarnym. Mogliście oglądać go w stylizacji z bordową spódnicą. Z tego co wiem, w Benettonie zostały ostatnie sztuki, ale jest też kilka podobnych modeli, więc może coś dla siebie upolujecie. Skład to 100% wełny, więc zapewniam, jest w nich bardzo ciepło.

Kolejna nowa rzecz w mojej szafie to przepiękny prezent, który otrzymałam. Kopertówka od Diane von Furstenberg jest wymarzonym dopełnieniem dla moich sukienek i zawiera trzy idealne kolory – kremowy, czarny i złoty, dzięki czemu pasuje mi zarówno do jasnych, jak i do ciemnych butów. Zdecydowanie częściej noszę również złoto niż srebro, więc naprawdę lepszego miksu nie mogłam sobie wyobrazić.
Kopertówkę również łączącą te trzy kolory, ale w niższej cenie, możecie kupić tutaj.

Dla tego szalika czekałam na zimę. Kaszmir połączony z wełną – i żaden mróz nie jest w stanie mnie powstrzymać przed wyjściem z domu. Naprawdę, poubierana w całą tę wełnę jestem podczas tegorocznej zimy najbardziej ogrzanym i szczęśliwym człowiekiem na świecie.
Tylko czasem robi mi się przykro, kiedy przypominam sobie, ile kasy wydałam na studiach na grube swetry z akrylu, w których albo byłam spocona, albo przemarznięta. Ale cóż, przynajmniej nikt mi nie powie, że się nie uczę na własnych błędach.
Szalik możecie kupić tutaj.

Ostatnia rzecz – srebrne szpilki. Tak, srebrne. Różnych rzeczy się po sobie w życiu spodziewałam, ale nie butów w tym kolorze.
Niestety tego modelu już nie ma, ale w Gino Rossi pojawiają się czasem egzemplarze podobne do tych, które się wyprzedały, więc może na wiosnę wrócą. Tymczasem jeśli ktoś ma ochotę na srebrne buty, to odsyłam tutaj.
I to tyle. Chciałam wspaniałomyślnie napisać, że do końca zimy nie planuję niczego kupować, ale przypomniałam sobie, co niedawno odkryłam – wszystkie żakiety, jakie mam w szafie, są koloru granatowego i nie posiadam żadnego czarnego. Pilnie potrzebuję eleganckiego, czarnego żakietu do sukienki i czuję, że to będzie droga przez mękę. Dajcie znać, jeśli coś widziałyście!