Jak też być może wiecie nie jestem zwolenniczką teorii, że zanim zacznie się biegać trzeba kupić mega profesjonalne buty. Oczywiście nie wolno biegać w trampkach i trzeba mieć buty, które są wygodne, a noga jest w nich stabilna, ale dalej już nie przesadzajmy. Większość społeczeństwa przebiegnie się w nich kilka razy po 2 km i im się znudzi. Ja sama przez ostatnie kilka lat biegałam w butach no name za niewiele ponad 100 zł z Decathlonu i żyję. Co więcej – na dystansie do 5 km nie czułam absolutnie żadnej różnicy pomiędzy tymi butami, a obuwiem profesjonalnym. Ale zacznijmy od początku.
Dlaczego zdecydowałam się na profesjonalne buty?
W życiu trzeba się nagradzać. Moją nagrodą za rok regularnych ćwiczeń miały być buty. Była to też z mojej strony trochę konieczność, ponieważ zwyczajnie potrzebowałam dwóch par butów – na siłownię i do biegania. Uznałam więc, że być może jest to dobry moment żeby w końcu kupić sobie profesjonalne buty. Biegam o kilku lat i chociaż wcześniej nic nie wskazywało na to, że zacznę biegać więcej, to również nie zanosiło się na to żebym w ogóle przestała. W związku z tym wiedziałam, że nie będzie to wyrzucenie pieniędzy w błoto, a trochę miałam kaprys żeby spróbować lepszych butów.
Gdzie można takie buty kupić i jak to w praktyce wygląda?
W wielu sklepach w Warszawie pracownicy oceniają to jak stawiasz stopy, nagrywają filmik i na podstawie tego proponują Ci kilka par. Ja zdecydowałam się na Centrum Biegowe Ergo, ponieważ po prostu miałam tam najbliżej. Możecie jednak iść też do Sklepu Biegacza albo Jacek biega itp.
Na początku staje się boso, a pracownik sklepu patrzy jak ustawiamy stopy. Następnie zakłada się buty testowe i biegnie w nich po bieżni na której ruch naszych stóp jest nagrywany przez kamerę video. W skrócie chodzi o to żeby ocenić jak stopa pada na podłoże i do tego dobrać buty, które zminimalizują ryzyko kontuzji oraz ułatwią bieganie. W dużym skrócie biegaczy można podzielić na tych, którzy mają:
– pronację, czyli naturalny ruch stopy do wewnątrz, który jest groźny tylko jeśli jest zbyt duży
– supinację, czyli ruch stopy na zewnątrz
– pozycję naturalną stopy
Można to też mniej więcej ocenić patrząc na swoje schodzone buty. Jeżeli podeszwa jest bardziej zdarta po wewnętrznej stronie to wychodzi pronacja, jeżeli po zewnętrznej to supinacja. Zauważyłam, że większości moich znajomych w tym teście wychodzi lekka pronacja. Tak samo było też u mnie. Po teście stopy zostałam jeszcze zapytana o to po jakiej nawieżchni niegam oraz jak często i jakie dystanse („dwa razy w tygodniu po 30 minut, nie planuje zwiększać”, yhm…). Następnie dostałam 4 pary butów do przymierzenia i mogłam sobie w każdej z nich biegać po sklepie (co tak naprawdę jest za krótkim dystansem żeby cokolwiek ocenić). W trzech parach butów czułam się normalnie, dopiero w modelu Nike Zoom Structure + 17 poczułam jakąś różnice. Były jakby bardziej miękkie, ale jednocześnie dobrze trzymały nogę. Moja stopa była w nich trochę lżejsza niż zwykle. Dla pewności sprawdziłam jeszcze raz poprzednie modele i po jakiś 30 minutach wybierania byłam już zdecydowana. Do wyboru miałam kolor różowy albo turkusowy…Nike ma czarne w swojej ofercie, ale w Polsce panuje jakaś dziwna moda na odblaskowe buty do biegania i neutralne kolory nie są dostępne. Na początku mi to przeszkadzało, ale potem się przyzwyczaiłam i chyba nawet kupie sobie koszulkę pod kolor.
Nike Zoom Struture +17 to buty dla początkujących biegaczek. Można w nich biegać zarówno po asfalcie jak i po lekkiej powierzchni. Są odpowiednie dla stopy pronującej oraz neutralnej. Charakteryzuje je bardzo duża amortyzacja. Wykonane są ze sprężystej pianki z jak najmniejszą ilością szwów i to chyba sprawiło, że poczułam się w nich lepiej niż w poprzednich trzech parach.
Pamiętajcie jeszcze, że ważne jest żeby kupić buty rozmiar większe niż te w których chodzimy. Stopa w trakcie biegania trochę się powiększa i w naszym normalnym rozmiarze może być nam za ciasno.
Kontrowersje
Oczywiście jak każda teoria ta również ma swoich przeciwników. Głownie argumenty są takie, że butów nie powinien dobierać pan lub pani w sklepie, bo się nie znają. Buty może dobierać tylko ortopeda. Biorąc pod uwagę to ile osób zaczęło biegać w tym roku, to potrzebujemy chyba setek nowych ortopedów w kraju, bo dotychczasowi mogą nie wyrobić się czasowo.
Sprawdziłam u Gallowaya i poza pronacją/supinacją zwraca on też uwagę na to czy stopa jest luźna (podeszwa buta zużywa się po obydwu stronach) czy sztywna (podeszwa zużywa się po jedne stronie). To jest faktycznie coś o czym w sklepie nie słyszałam. Natomiast dalej stwierdza, że do do 32 km tygodniowo można biegać w każdej parze butów przeznaczonej do biegania i zaznacza, że jeśli nie mamy zdiagnozowanych jakiś problemów ze stopami to nie potrzebujemy drogich butów. Pomiędzy 32 a 80 km można zacząć się już interesować butami lepszej jakości. I teraz zadajcie sobie pytanie – kto z Was biega powyżej 32 km tygodniowo? Mój rekord tygodniowy to na razie 26 km.
Jeżeli chodzi o ortopedę to odsyłam Was do bardzo interesującego wywiadu z Piotrem Chomickim-Bindasem, który mówi wprost:
A czy możemy łamać przykazania producentów butów. Np. nosić buty dla pronatorów mając neutralne prowadzenie stopy? Jeśli lubimy?
Możemy. Proszę bardzo. Ja z dystansem podchodzę do opisów producentów. Oni stosują uśrednione definicje na potrzeby rynku. Czasami nie potrafię znaleźć różnicy w butach, które są opisane jako „lekki pronator” czy „neutralny” jak porównuję modele różnych producentów. Na jednym kongresie jak specjaliści z ASICS-a zaczęli pokazywać przekroje i podawać, które warstwy polimerów przenoszą jakie obciążenia w niutonach to szybko się w tym wszystkim zgubiłem. Dla mnie najważniejsze jest samopoczucie. Zachowanie naszych stóp jest zbyt złożone. A nawet nie samych stóp, bo warto patrzeć co najmniej od odcinka lędźwiowego kręgosłupa. Stopa jest tylko zwieńczeniem dużo bardziej skomplikowanego układu.
Przede wszystkim but ma pasować biegaczowi. Nie powinniśmy słuchać różnych guru, którzy twierdzą: „Ja mam rację! – But minimalistyczny jest super, a but zabudowany jest be”. Tak jak pan jest ciemnym blondynem a ja jestem prawie łysy, tak różnią się stopy. To właśnie jest bioróżnorodność.
I na koniec najważniejsze – jak ja się czułam biegając w tych butach?
Po pierwsze bardzo mnie zmotywowały do biegania. Przez pierwsze trzy tygodnie leżały w szafie, aż w końcu powiedziałam sobie: „chyba oszalałaś żeby wydawać tyle pieniędzy na buty, teraz masz iść i w nich biegać”. Poszłam więc i przebiegłam pierwsze 5 km, które było początkiem mojego dłuższego biegania.
Tak jak wspomniałam na początku – do 5 km nie czułam żadnej różnicy pomiędzy Nike, a swoimi starymi butami. Ostatni dystans, który przebiegłam w tym roku w starych butach to było 8 km. Wtedy faktycznie poczułam znaczną różnicę, więc postanowiłam wrzucić je do pralki i zabierać tylko na siłownie. Trudno mi oceniać czy to bardziej efekt placebo, samozaparcia, Gallowaya czy butów, ale biega mi się w tych różowych cukiereczkach bardzo lekko i przyjemnie. Po 2 miesiącach testów w ogóle nie żałuję tego zakupu, ale też cały czas podkreślam – ja już mam tę pewność, że bieganie nigdy mi się nie znudzi.
Jeżeli Wy też ją macie to namawiam do kupna bardziej profesjonalnych butów. W innym wypadku – dajcie sobie czas.
A na razie czekam w komentarzach pod notką na informacje w czym Wy biegacie. Macie jakieś ulubione modele, które same Was niosą?