Wchodziłaś kiedyś między spotkaniami biznesowymi na szczyt wulkanu? Ja do zeszłego tygodnia również nie. A później uparłam się, że zobaczę Wezuwiusza. Jako że jedyną opcją było zrobienie tego pomiędzy jedną wizytą w firmie tkaninowej a drugą wizytą w firmie tkaninowej, to szybko zmieniłam spodnie od garnituru na jeansy, loafersy na ciężkie buty, koszulę na… W koszuli akurat zostałam, bo już nie było czasu.
Jestem przyzwyczajona do hardcorowych wyjazdów. Regularnie wstaję o 4 rano, żeby pojechać na targi tkanin, albo tego samego dnia rano lecę dokądś, kupuję materiały i wracam. Mimo wszystko Neapol, do którego bilety kupiłam dość spontanicznie, pobił chyba wszystkie dotychczasowe wyjazdy pod względem ilości rzeczy, jakie były do zrobienia w tym mieście.
Przede wszystkim wybierałam tkaniny, ale o tym możecie poczytać na Facebooku Monika Kamińska. Poza tym odwiedzałam dziesiątki sklepów z szyciem na miarę; w końcu Neapol to stolica nie tylko pizzy, lecz także krawiectwa. A w międzyczasie oczywiście próbowałam jak najwięcej zwiedzić – i to właśnie tym chciałabym się z Tobą w tej notce podzielić.
Wspomniany już Wezuwiusz niestety mnie rozczarował. W porównaniu z Etną wypada blado i szczerze mówiąc, gdybym o tym wiedziała, odpuściłabym sobie to dosłowne wbieganie na wariata na chwilę przed zamknięciem.
Za to totalnie zachwyciło mnie miasto. Mimo że teoretycznie jest niezbyt piękne, dość brudne i z ogromną ilością policji oraz wojska na ulicach, to zdecydowanie soczyście włoskie w klimacie.
Mieszkałam w przepięknym apartamencie, z którego okna można było oglądać wschód słońca nad Wezuwiuszem (zdjęcie główne). Jeśli chodzi o noclegi, to w Neapolu Airbnb (tutaj dostaniecie zniżkę 100 zł na pierwszy nocleg) wygrywa totalnie. Hotele nie mają takich widoków!
Po mieście poruszałam się bez przewodnika. Ze względu na ilość zawodowych obowiązków i tak nie miałabym czasu zwiedzać według listy. Mimo wszystko udało mi się kilka razy skręcić w tak neapolitańskie uliczki, że poważnie zastanawiałam się, czy może nie powinnam zawrócić. Jednak nie sposób było przestać robić w nich zdjęcia.
Korzystając z tego, że temperatura wynosiła ponad 20°C, mogłam chodzić bez rajstop. Na zdjęciu widzisz MINI SKIRT, czyli najpopularniejszą rzecz w moim sklepie w tym roku. Spódnica w kratkę księcia Walii wyprzedała się online w niecałą dobę! Obecnie czekamy na dostawę jeszcze jednej (na pewno ostatniej) belki tkaniny i ponownie odszyjemy rozmiarówkę. Jeśli nie chcesz tego przegapić, zapisz się do listy oczekujących (w prawym górnym rogu) na stronie sklepu.
Przy okazji stanęłam również po drugiej stronie aparatu i zrobiłam mocno neapolitańską sesję dla marki ZACK ROMAN. Jak widzisz na zdjęciu, garnitur również jest w kratkę księcia Walii – to najmodniejszy wzór tego sezonu!
MINI SKIRT jeszcze raz.
Pisałam już o da Michele, czyli najsłynniejszej pizzy na świecie, ale nie mogło mnie zabraknąć również w konkurencyjnym lokalu, czyli Di Matteo. Jak widzisz, kolejka jest podobna… Mimo wszystko dzięki pewnym tekstylnym znajomościom udało mi się ją ominąć i tym razem bez czekania dwóch godzin załapałam się na przepyszną pizzę neapolitańską.
Stylowa okładka menu w Di Matteo.
Tylko margherita się liczy.
Na koniec widok z okna samolotu. Jedno jest pewne: muszę wrócić tam jak najszybciej!
Pingback: Pitti Uomo 93 – moje trzy stylizacje | BLACK DRESSES – blog lifestylowy()