Od wczoraj wszyscy zachwycają się artykułem, który pojawił się na stronie TVP Info: ” Wyłącz telefon, zjesz nawet za pół ceny”.
W skrócie chodzi o to, że w Izraelu i Nowym Jorku są już knajpy, w których jeśli wyłączysz telefon to dostaniesz zniżkę na jedzenie.
Niektórzy idą o krok dalej, co moim zdaniem zakrawa już na lekki absurd, bo makaron to nie Pisasso.
Bejrut to nie jedyne miejsce gdzie zjemy taniej, gdy wyłączymy telefon. W nowojorskich restauracjach gwiazdy kuchni Davida Changa, który otworzył sieć popularnych restauracji Momofuku, używanie telefonu, czy uprawianie tzw. „food porn”, czyli fotografowania tego, co na talerzu i wrzucania zdjęć na portale społecznościowe jest zakazane. Za takie zachowanie obsługa ma prawo wyprosić gościa.
Mam podejrzenie, że taką modę wymyślają lub cieszą się z niej, osoby które są na tyle uzależnione od telefonu, że same z siebie nie dadzą rady go wyłączyć.
Jakiś czas temu miałam przyjemność być w knajpie w w Warszawie, w której jak się dowiedziałam przy wejściu obowiązywał: „zakaz rozmawiania przez telefon”. Okay, pomyślałam. Taki klimat, że pewnie niektórzy za bardzo się do tego telefonu wydzierają, bo i barmani zwracali uwagę klientom, którzy po prostu za głośno się zachowywali w tak zwanej rozmowie.
Coś tam sobie piłam, coś tam rozmawiałam i coś tam sprawdzałam na fejsie. Zasięg był mega słaby, bo to piwnica, więc ładowało się długo. W pewnym momencie barman zwrócić mi uwagę: „Prosimy o nie korzystanie z telefonu”.
Hmm, czyli o nie korzystanie czy o nie rozmawianie? – zastanowiłam się w głowie.
Telefon schowałam do torby, bo nie chciało mi się tłumaczyć, że coś sprawdzam.
Tyle, że jakąś godzinę później naprawdę musiałam ogarnąć w necie coś ważnego. I jaki miałam pomysł? Ukryć się z telefonem w toalecie. No, totalny kosmos. Skończyło się na tym, że chowałam telefon pod stolikiem jak na matematyce w gimnazjum.
***
Zakazywanie nie jest metodą. Wprowadzono zakaz palenia w knajpach i poza tym, że osoby niepalące mają lepiej (i to jest meeeeeeeega), to czy zmniejszyła się liczba palaczy? Nie. Zwiększyła się liczba przeziębionych palaczy. Tutaj, o ile sam pomysł jest dobry, bo czerpie z niego korzyści niepaląca większość populacji, to na samych zainteresowanych paleniem to raczej mało obeszło.
Natomiast zakazy związane z telefonem nie wiem co mają na celu poza lansem na bycie natchnionym. To chyba coś w stylu: „Nie mam w domu telewizora…(ale i tak codziennie siedzę na Pudelku)”.
Zgadzam się z tym, że umiejętność rozmawiania jest w obecnych czasach ogromnym problemem, ale bez przesady. W ten sposób się go nie rozwiąże.
Komu tak naprawdę przeszkadza to, że ktoś przy stoliku obok siedzi na fejsie, albo robi zdjęcie jedzenia? Jeżeli przyjdę do knajpy sama to też mi nie wolno? A może robię zdjęcia, bo tak jak Kominek wysyłam je do alergologa (swoją drogą naprawdę niezły patent jeśli ma się mnóstwo alergii pokarmowych).
Przed erą smartphonów w knajpach były gazety. I niejeden raz zdarzyło mi się je czytać, bez względu na to czy byłam z sama, czy z kimś kto też chciał poczytać.
Gazety to również zło?
Ostatnio byłam w koleżanką w świetnym miejscu – Kitchen Restaurant. Dowiedziałam się o nim, bo ktoś polecał ich na Instagramie. Zobaczyłam zdjęcie jedzenia, spodobało mi się, sprawdziłam gdzie to i poszłam. Smakowało mi, sama zrobiłam zdjęcie, na pewno tam wrócę.
A więc pytam – jeżeli sądzisz, że zakaz używania telefonu i robienia zdjęć w knajpie to świetny pomysł, to napisz proszę czemu Ci to nagle aż tak bardzo podoba, skoro wcześniej można było zrobić to samo tylko dobrowolnie? Albo dlaczego przeszkadza Ci to u obcej osoby, która siedzi kilka metrów od Ciebie?
Poza tym, że 50% zniżki na obiad to oczywiście dobry argument żeby wszystko nazwać świetnym pomysłem.
Innych racjonalnych wyjaśnień nie widzę. Nawyków nie zmienia się na siłę ani zakazami.
ps. Zdjęcie główne zrobiłam w knajpce Niezłe Ziółko. Właściciel widząc, że coś tam cykam (robiłam pamiętniki na kurs foto – jedno zdjęcie z jednego dnia) zapytał czy mnie mogę mu to wysłać. W efekcie zrobiłam trochę więcej fotek i powstała notka.