Rzeczy, na które nie szkoda mi pieniędzy – część druga

Październik 20, 2016

Wracam do Was z drugą częścią jednej z najpopularniejszych notek w historii bloga. Tym razem kilka bardziej szczegółowych sytuacji, w których pieniądze wyskakują mi z portfela szybciej niż pizza z pieca. 

Przeczytaj pierwszą część: rzeczy na które nie szkoda mi pieniędzy.

Taksówka w nocy

Jessica kiedyś jednym zdaniem nazwała to, o co mi chodzi. Otóż „jeśli masz 30 zł na imprezę, to 10 wydaj na piwo, a 20 na taksówkę”. Zasada jest taka, że w nocy nie wracam do domu sama na piechotę. Komunikacją miejską również nie, bo to zawsze oznacza przejście jakiegoś fragmentu samej. Po ciemku. Jestem typem osoby, która woli dmuchać na zimne. Zdaję sobie sprawę z tego, że coś może mi się stać nawet wtedy, gdy w biały dzień wyjdę do sklepu po pomidory, ale nie oszukujmy się: w nocy ryzyko jest znacznie większe, a ja po prostu wolę czuć się bezpiecznie.

Dobry lekarz

Być może pamiętacie, że dwa lata temu miałam bezustanne problemy z anginą i zapaleniem ucha. W tym czasie byłam u tylu lekarzy, że mogłabym stworzyć warszawską mapę laryngologów. Oczywiście próbowałam leczyć się również na NFZ. Moja ostatnia próba zaoszczędzenia pieniędzy skończyła się, kiedy lekarz w przychodni podczas oglądania wyników moich badań rozłożył ręce i zaproponował mi wizytę u swojego znajomego szarlatana (POWAŻNIE!). Dwa dni później w prywatnej i bardzo drogiej klinice laryngologicznej postawiono mi trafną diagnozę i po półrocznej męce w końcu skutecznie mnie wyleczono. Czy muszę coś więcej tłumaczyć?

Ładnie wydane książki

Generalnie nie jestem osobą, która sądzi, że tylko papier, bo książka musi pachnieć itp. Często zakupy czytelnicze robię w nocy, więc istnienie e-booków jest mi naprawdę na rękę, bo wszystko szybciutko mogę sobie zgrać na Kindle’a i chwilę później rozpocząć czytanie. Mimo wszystko Kindle to nie jest ładnie wydana książka. A trzeba przyznać, że wydawcy się uczą i coraz bardziej kuszą papierem. Od czasu do czasu z przyjemnością zostawiam im więc swoje pieniądze.

Bilety do teatru w pierwszym rzędzie

Zobaczenie Danuty Stenki z odległości pięciu metrów jest dla mnie przeżyciem niemal mistycznym. Dlatego nigdy nie szczędzę pieniędzy na pierwszy (najdroższy) rząd w teatrze. Prawdopodobnie nigdy nie wyrosnę z piszczenia na widok swoich ukochanych aktorów, więc 100 czy 150 zł za taką przyjemność jest dla mnie okay. Chociaż tak naprawdę hitem mojego życia jest to, że kiedyś miałam przyjemność dłużej porozmawiać z Mają Komorowską, ponieważ miała w TR Warszawa miejsce obok mojego, a spektakl opóźnił się pół godziny. A za pierwszy rząd na „Szczęśliwe dni” z nią w roli głównej zapłaciłam już naprawdę wiele razy. I chyba zaraz zrobię to znowu.

Wełniane/kaszmirowe swetry

Swetry to chyba ostatnia rzecz z wełny, jakiej nie produkuję, i na razie nie zanosi się na zmiany w tym temacie. Ponieważ zimą nie może być mi zimno ani nie mogę pocić się po szybkim marszu, oczywiście porzuciłam akryl i wszystkie inne sztuczne tkaniny. Inwestuję – co oczywiste – w wełniane i kaszmirowe swetry. Uwielbiam je nosić włożone w spódnice albo założone na koszule, tak żeby wystawał kołnierzyk. Ponieważ wiem, ile kosztują dobre jakościowo taniny, to po prostu tutaj nie ma mowy o oszczędnościach.

Bielizna

Jestem w stanie zapłacić każdą sumę pieniędzy za cięty laserowo beżowy oraz czarny stanik. Powód jest prosty – dostaję gorączki, kiedy lamówka stanika odznacza mi się pod bluzką. Rozumiem ładne wykończenie, bieliznę na randkę itp., ale na co dzień interesuje mnie elegancki wygląd, nie mogę sobie więc pozwolić na to, żeby pod moim ubraniem rysował się ślad biustonosza lub majtek. Swoją drogą: jeśli znacie sklepy ze stanikami ciętymi laserowo, to dajcie mi, proszę, znać. Czasami trzeba tego szukać dosłownie z lupą. A poza tym na seksowną bieliznę też nie żałuję pieniędzy. Raz się żyje!

Wino

Specjalistą od win nie jestem, ale podniebienie mam zdecydowanie francuskie – na widok Carlo Rossi robi mi się słabo. Po prostu lubię dobre alkohole. Albo jestem skrzywiona po chodzeniu na degustacje. Za rewelacyjne wytrawne czerwone wino jestem w stanie oddać wiele innych rzeczy (na przykład jeden kawałek pizzy, ale nie więcej!).

Poza tym zdecydowanie lubię zostawiać gotówkę w dobrym koktajlbarze. Generalnie lubię celebrować wyjścia z domu. Ładnie się ubrać, smacznie zjeść i wypić coś ciekawego.

To tyle – chyba że znowu w komentarzach przypomnicie mi o czymś, o czym zapomniałam!