Nie mogę sobie wyobrazić, jak to będzie mieć siedemdziesiąt lat. Okay, nie mogę sobie wyobrazić nawet pięćdziesięciu. Mój mózg zatrzymuje się gdzieś na czterdziestu. Nie wiem, po prostu nie wiem, jak to będzie.
Przecież to niemożliwe, żeby na mojej idealne cerze pojawiły się zmarszczki. Nie zacznę nagle wolniej spalać pizzy, bo wraz z wiekiem spadnie mi przemiana materii. Nie będą bolały mnie stawy, nie osiwieję, nie przejdę na emeryturę. To po prostu się nie wydarzy. Mnie to nie dotyczy. Mam za dużo rzeczy do zrobienia i na pewno się nie wyrobię przed setnymi urodzinami, a przede wszystkim ani mi się śni zwalniać tempo. Kto to w ogóle słyszał – zwalniać tempo pracy, bo lata już nie te?
Nawet nie o to chodzi, że ja jakoś bardzo się boję tej starości – ja o niej zazwyczaj po prostu nie myślę.
A raczej nie myślałam.
Do czasu, kiedy poszłam do kina na nowy film Paolo Sorrentino, twórcy „Wielkiego piękna”.
Wobec „Młodości” miałam ogromne nadzieje.
I nie zawiodłam się ani trochę.
Przede wszystkim czekałam na kadry. Były obłędne. Idealne, ostre jak peperoncino ujęcia, które niby nie pokazują niczego nadzwyczajnego, a jednak punkt widzenia Sorrentino sprawia, że wyrasta nam na czole dodatkowe oko.
Jeżeli zaś chodzi o sam film, to pozornie jest to zwykłe zaprzeczenie „Wielkiego piękna”. Opowiastka o tym, że w starości już nic ciekawego nie ma. Tylko nuda w spa i kiepskie retrospekcje w pamięci. Pracować też się za bardzo nie da, bo albo choroba, albo wszystko robi się dramatycznie gorzej niż kilkanaście lat temu. Można posiedzieć, wypić kawę, ziewnąć, pójść na masaż. Żadnych emocji. Nic nie zostaje w nas z czasów młodości.
W pewnym momencie pada kluczowe dla filmu zdanie: „Beztroska to coś, czemu nie można się oprzeć”.
Michael Caine – brytyjski Janusz Gajos.
Czy jeszcze wypada być beztroskim, kiedy masz osiemdziesiąt lat? Czy wypada się jeszcze czemuś nie móc oprzeć? Ale czemu można się nie oprzeć w takim wieku? Przecież nie da się rzucić wszystkiego i wyjechać w podróż dookoła świata. Bo co lekarz powie? Co dzieci? A mąż pojedzie z Tobą? Czy to jeszcze możliwe?
Chociaż „Młodość” jest filmem fabularnie bardziej konkretnym niż „Wielkie piękno”, to stawia chyba jeszcze więcej pytań, na które prędzej czy później będziemy musieli sobie odpowiedzieć. Nie są to pytania miłe. Ale odpowiedzi wskazują ważne rzeczy.
A więc jeśli nie widzieliście „Wielkiego piękna”, to koniecznie to nadróbcie, a następnie udajcie się na „Młodość”.
Co ciekawe, kiedy pisałam tę notkę, to za każdym razem, kiedy próbowałam napisać Młodość, moje palce na klawiaturze pisały Miłość.
To chyba najważniejsza część młodości. I nie obrażę się ani trochę, jeśli będzie najważniejszą częścią mojej starości.