Jest tylko jeden taki głos

Listopad 19, 2012

Pamiętam dokładnie ten telefon.

Byłam w pierwszej klasie liceum. Zadzwoniła do mnie koleżanka.

-Monika, musisz czegoś posłuchać.

I przez telefon, do słuchawki puściła mi całą płytę. Tego dnia moje postrzeganie piosenki, muzyki, a przede wszystkim wokalu, raz na zawsze się zmieniło. Tą płytą była „Ostatnia” Marka Dyjaka.

Dyjak śpiewa tylko dla ludzi o pewnym typie wrażliwości. To nie jest muzyka dla każdego. Melodia jest trudna, w tekście mnożą się metafory i emocje, a wokal…wokalu musicie sami posłuchać. Dyjak nie ma żadnego wykształcenia scenicznego czy muzycznego. Widać po nim wszystko. Każdą sekundę tremy, każdy oddech, każdą zgubioną gdzieś w śpiewie głoskę.

Każdą emocję. To najbardziej autentyczny głos, jaki w życiu słyszałam. Od czasu kiedy odkryłam „Ostatnią”, ten rodzaj prawdy w piosence jest dla mnie najważniejszy. Kiedyś myślałam, że wszystko musi być ładne – piosenkarz, muzyka, dykcja. Potem zauważyłam, że nikt mnie jeszcze takim pięknem nie wbił w fotel. A tego właśnie odczekuję od wokalisty. Wbicia w fotel, wyciskania łez i zmiażdżenia totalnie wszystkich emocji. A to się po prostu ma lub nie. Niezależnie od techniki śpiewu.

Nie potańczycie do tego, nie zanucicie w wolnej chwili i nie posłuchacie tego w samochodzie. To jest muzyka, do której będziecie wracać nad ranem w te dni, kiedy coś Wam nie pozwala zasnąć. I której najlepiej słuchać samemu.

 

Wczoraj w Och Teatrze Dyjak rozwalił mnie po raz kolejny. Ponieważ słyszałam już ten repertuar na żywo dużo razy, pozwoliłam sobie popatrzeć na reakcję widowni. Nigdy w życiu nie widziałam tylu nieruchomych ludzi. To, co robi z ludźmi ta piosenka jest nieopisywalne.

W „Modlitwie” Dyjak śpiewa „kilka serc otworzyłem być może” – chciałam napisać, że to skromnie powiedziane, ale boję się, że wpadnę w za duży patos. A patos to akurat trzyma się od Dyjaka z daleka. Po prostu posłuchajcie. Może tego w muzyce szukacie.