Szczoteczka, która nie kosztuje 600 ani 900 zł, tylko znacznie mniej.
Dokładnie 150 zł. Piszę o tym na samym początku, ponieważ cena była tutaj głównym czynnikiem, który zadecydował o tym, że zdecydowałam się ją kupić. Generalnie nie podchodzę do tych szczotek podejrzliwie, ponieważ rozumiem logikę ich działania. Od dawna wiadomo, że dokładniej myje się zęby szczoteczką elektryczną, więc nic nie stoi na przeszkodzie żeby i twarz wyczyścić w ten sposób. Oczywiście w każdej drogerii od wielu lat można kupić bardzo podobną szczoteczkę ręczną i kosztuje ona o ile się nie mylę około 15 złotych. Miałam ją ze dwa razy i za każdym razem przegrywała z moim lenistwem. Bardzo dbam o to żeby wieczorem dokładnie umyć twarz, ale jakoś zawsze wygodniej było mi to zrobić rękoma niż jakimś urządzeniem. Gdybym miała luźną gotówkę to bym pewnie kupiła Clarsonic, bo po prostu ciekawi mnie jaką miałabym o tej szczoteczce opinię. Jednak zbieram na obiektyw, więc postanowiłam kupić na Amazonie znacznie tańszy produkt Olay Professional Pro X.
Zestaw zawiera szczoteczkę z jedną końcówką, mini żel do mycia twarzy i dwie baterie. Końcówki przy codziennym użyciu trzeba wymieniać jak się zużyją lub co 3 miesiące. Szczoteczka posiada dwie prędkości mycia. Jest dość poręczna, ale niestety trzeba ją trzymać w łazience w jakimś koszyczku, albo jeszcze lepiej w czymś podłużnym i wysokim żeby końcówka w ciągu dnia była przechowywana w czystości. Japrzechowuję ją razem ze szczoteczką do zębów.
Szczoteczki używam już prawie dwa miesiące.
Na początku w ogóle nie mogłam się do niej przyzwyczaić i przyznam szczerze, że używałam jej co 3-4 dni wieczorem, aż w końcu o niej zapomniałam. Na szczęście szybko mi się przypomniało i przez ostatnie 3 tygodnie myłam nią twarz rano i wieczorem za każdym razem około minuty. Załączony przez Olay żel w ogóle się u mnie nie sprawdził, z trudem zmywał makijaż i w połączeniu ze szczoteczką był dla mnie za mocny. O wiele lepszy okazał się delikatnie kremowy żel do mycia twarzy Lirene.
I teraz najważniejszy akapit. Jakie są efekty?
Dziwne.
Szczoteczka oczywiście podrażnia drobne krostki i polecam je z daleka omijać. Nie daje sobie zupełnie rady z zaskórnikami, ale faktem jest, że od kiedy używam jej rano i wieczorem na mojej twarzy nie pojawił się żaden, nawet najdrobniejszy niezapowiedziany gość (jak to napisałam to pewnie zaraz się pojawi).
Widocznym efektem jest większy blask i świeżość cery. Widać, że szczoteczka na szybszej prędkości musi silnie ingerować w zewnętrzną warstwę naskórka. Zwłaszcza, że po 3 tygodniach jej regularnego używania zauważyłam, że moja twarz jest trochę bardziej ściągnięta i napięta niż zwykle, co powoduje pewien dyskomfort. Nie zauważyłam natomiast żadnych zaczerwienień, podrażnień (poza tym jak raz przejechałam sobie po krostkach) ani wysuszenia.
Wychodzi z tego takie duże pół na pół. Wydaje mi się, że raczej kupiłabym ją drugi raz, ale z założeniem że odstawiam domowe peelingi, bo posiadanie jednego i drugiego nie ma sensu. Z jednej strony widzę jakieś efekty, a z drugiej coś mi przeszkadza. W działaniu mogę ją porównać do silniejszej szmatki muślinowej (ktoś jeszcze pamięta ten hit blogów kosmetycznych sprzed 2 czy 3 lat?). Ewentualnie peelingu kawitacyjnego. Oczywiście efekty są widoczne tylko przy systematycznym używaniu, po jednym razie nie ma na co liczyć. Natomiast na pewno nie jest to blask podobny do tego, który możemy uzyskać po mikrodermabrazji albo peelingu wykonanym u kosmetyczki.
Po tych wszystkich eksperymentach jestem zdecydowana, że do końca zimy będę jej używać jedynie podczas wieczornego zmywania makijażu, ewentualnie co dwa dni. Nie chcę łączyć takiego oczyszczania z mrozami i wiatrem, bo wydaje mi się, że dla mnie może się to niekoniecznie dobrze skończyć.
Najbardziej jednak zastanawia mnie jedna rzecz – co w tych o wiele droższych szczoteczkach jest takiego innego, że kosztują na przykład ponad 700 zł więcej? Czy naprawdę różnica w ułożeniu/długości włosków i ruchach tej szczoteczki może być aż tak duża? Wydaje mi się, że raczej jest to niemożliwe, a nawet jeśli faktycznie jedne czyszczą lepiej, a drugie gorzej to czemu to ma aż taki wpływ na cenę? Staram się to pojąć, ale jakoś nie mogę. Miałyście styczność z jakimiś szczoteczkami tego typu?