Recenzja filmu. Zażądać zwrotu gotówki czy nie zażądać?
Od kilkunastu dni Facebooka zalewają informację o tym kto żąda od Wajdy zwrotu pieniędzy za bilet do kina albo gdzie zagranicą pokaz filmu zakończył się owacją na stojąco.
Proponuję spojrzeć na to wszystko nieco chłodniej. Niech sobie Wajda trzyma te moje pieniądze za bilet. Jednak oklasków ode mnie nie dostanie.
Trzeba przyznać, że czekałam na ten film. Prawie 10 lat temu kiedy odkryłam, że bohaterka dwóch filmów Wajdy nazywa się Agnieszka po Agnieszce Osieckiej oglądałam „Człowieka z marmuru” na zmianę z „Człowiekiem z żelaza”. Kilka razy. Nie muszę chyba wspominać, że wtedy rodziła się moja wielka miłość do aktorstwa Krystyny Jandy.
Równo rok temu oglądałam Krystynę Jandę w absolutnie genialnej kreacji Danuty Wałęsy.
Nie da się ukryć dwóch rzeczy – Agnieszka Grochowska jest świetną aktorką. Oraz aktorką na widok której nie piszczę jak nastolatka. Po prostu nie mój typ. Dlatego w porównaniu z Jandą w roli Danuty Wałesy dla mniewypada gorzej, ale mimo wszystko dobrze.
Niestety trudniejszym w odbiorze aktorem jest dla mnie Robert Więckiewicz. Prawdę mówiąc średnio podobają mi się jego aktorstwo. Bardzo cenię jego rolę w „W ciemności” Agnieszki Holland. Teraz wydawało mi się, że jego Wałęsa jest trochę nierówny. Miał momenty w których zastanawiałam się czy patrzę na Więckiewicza czy na Wałęsę, ale miał też sceny w których moim zdaniem za bardzo zagrał na gestach, pozie i obrazowych metaforach głównego bohatera, więc całość była trochę przerysowana.
Jeżeli chodzi o resztę obsady to mam mieszane odczucia. Trochę trudno ogląda mi się filmy w których każdy, nawet mały epizod gra jakiś znany aktor. Domyślam się, że każdy chce zagrać u Wajdy, ale bez przesady. Zamachowski, Baka, Zajączkowska, Baka, Kosiński, Boelska…prawie jakbym telewizję włączyła. Miałam już serdecznie dość tej plejady kiedy na ekranie pojawił się młody Stuhr jako ksiądz. Za dużo! Gdzieś w tym filmie była też podobno Bożena Dykiel. Nie zauważyłam…
Za to bardzo przyjemnie oglądało mi się dwóch młodych przedstawicieli Teatru Narodowego – Marcina Hycnara i Grzegorza Małeckiego. Równie dobrym pomysłem był Marcin Perchuć z Teatru Montownia. Oraz Dorota Wellman z teatru TVN – świetna Henryka Krzywonos. Te miny, ta energia!
Nie mogę oczywiście wspomnieć o przebitce z Krystyną Jandą – piękny pomysł na połączenie historii.
Niestety sama historia została opowiedziana tak sobie. Film ma dwie godziny i da się go obejrzeć bez patrzenia na zegarek, ale jakoś za specjalnie nie porywa. Jest zwyczajnie nierówny – dłużyzny przeplatają się z krótkimi, zabawnymi/emocjonalnymi (głownie za sprawą świetnej muzyki) scenami. Trochę czuję niedosyt, że Wajda nie poszedł w stronę budowania historii w stylu wielkich filmów o politykach. Ciągle czekałam na moment w którym film porwie mnie i zmusi do myślenia tak udało się to „Żelaznej damie”. Oglądałam, oglądałam, oglądałam, było przyjemnie i nic poza tym. Żadnego wow. Zwłaszcza, że gdzieś z tyłu głowy miałam porównanie do jednego z moich ulubionych filmów – „Frost-Nixon”. Można było zrobić z tym wywiadem coś więcej nie tylko stelaż do całej historii. Niestety takich emocji jakie miał film Howarda u Wajdy zabrakło.
Nadrobił za to bardzo ładnymi zdjęciami i dość zabawnymi cytatami z Wałęsy, które „robią” w tym przypadku dużą część tego co oglądamy. Nie rozumiem tylko czemu film nagle się urywa. Szkoda, że nie pociągnięto wątku aż do wyborów. Może udałoby się wtedy opowiedzieć historię, która miałaby początek i koniec. Tymczasem ta, którą zobaczyłam miała jedynie dużo poprawnego środka.
„Wałęsa” nie porywa, ale nie jest też beznadziejny. Od reżysera z Oskarem oczekiwałabym chociaż trochę bardziej sprawnego rozegrania akcji i bardziej gęstej historii (znowu wrócę do Jandy – „Tatarak” przepięknie opowiadał historię i pokazywał emocję), ale z drugiej strony idąc akurat na ten film cudu się nie spodziewałam. Myślę, że szkoły się nie wynudza ;)
A jakie jest Wasze zdanie? Lubicie w ogóle filmy Wajdy?