Najpierw pójdźcie kupić ten rozświetlacz, a potem przeczytajcie tę notkę.
Mam szczerą nadzieję, że ten produkt jest jeszcze w sklepach, a jeśli już nie, to wykorzystuję swoje blogowe moce i piszę: drogi The Body Shop: to by się przydało na stałe!
The Body Shop Shimmer Palette z limitowanej (smuteczek) kolekcji Leony Lewis jest zdecydowanie odkryciem ostatnich tygodni. Do tej pory korzystałam z rozświetlacza Gurleain Terracota Light Bronzing Powder, ale niestety stało się to o czym Internet uprzedzał – połamało się opakowanie. Nie wiem jak to jest możliwe żeby w tego typu luksusowych produktach psuły się od wielu lat opakowania (info z wizażu). Skutecznie mnie to zniechęciło do kupowania innych kosmetyków tej firmy. A szkoda, bo Light Bronzing Powder jest świetnym produktem. Niestety ze względu na połamane opakowanie nie miałam jak go zabrać na wakacje, więc zaczęłam się rozglądać za czymś nowym.
Tak, wiem – rozświetlacz na wakacjach to nieeeezwykle potrzebna rzecz. Niestety ja mam tak, że bardzo często wyglądam na zmęczoną, nawet jeżeli śpię przepisowe 8 godzin. Dodatkowo miejskie wakacyjne klimaty nie sprzyjają temu że wygląda się świeżo i rześko jeśli 7 dzień z rzędu zwiedza się od świtu do nocy. Dlatego bez rozświetlacza się nie ruszam.
Zdecydowałam się na Shimmer Palette z The Body Shop. Jest to niestety limitowana kolekcja Leony Lewis. Produkt występuję w dwóch odcieniach. Jednym do ciemnej, drugim do jasnej karnacji. Ja mam oczywiście ten drugi.
Jest to jeden z jaśniejszych, delikatniejszych i najmniej widocznych rozświeltaczy jakie w życiu widziałam. Nawet aplikując go po ciemku nie ma szans żeby nałożyć za dużo produktu. Dzięki temu aplikacja jest ultra szybka.
Tak kolory prezentują się oddzielnie.
A tak po połączeniu. Idealne dla bladych cer! Poza tym ten najjaśniejszy odcień (pierwszy z lewej strony) świetnie sprawdza się jako cień do powiek oraz przy maskowaniu cieni pod oczami. Dwa ciemniejsze z powodzeniem wykorzystuję w letnich, lekkich makijażach oczu. Wszystkie rewelacyjnie sprawdzają się również jako rozświetlacze skóry na dekolcie (najlepiej wtedy użyć oczywiście zmieszanych).
Rozświetlacz utrzymuje się na twarzy dość długo. Nałożyłam go sobie dzisiaj około godziny 10 w Berlinie i przetrwał całą drogę do Warszawy (ok 6-7 godzin). Naprawdę świetny produkt, gdybym miała drugi raz kupować wzięłabym bez wahania. Minusem może okazać się tylko cena (75 zł), ale nie wiem jak u Was to wygląda, ja zużywam produkty typu róże i rozświetlacze bardzo długo. Spokojnie mógłby mieć dla mnie dłuższą datę ważności niż 18 miesięcy po otwarciu.
Poza tym cudo :)