Część 1 cyklu o kosmetykach dla zapracowanych kobiet.
Przepraszam, że to trwało aż dwa miesiące. Chciałam wrzucić wszystkie notki jedna po drugiej, więc zajęło mi to trochę czasu. W związku z końcem rok postanowiłam połączyć ten cykl jeszcze z notką dotyczącą moich ulubionych kosmetyków z 2013 r. Mam nadzieję, że powstanie z tego fajna baza dla osób, które dopiero szukają swoich kosmetycznych inspiracji.
Jeżeli nie wiesz o co chodzi to zapraszam tutaj. W skrócie – ten cykl nie jest dla typowej czytelniczki blogów kosmetycznych. Notki sa skierowane do osób dla których kosmetyki to dziesiąta albo piętnasta ważna rzecz w życiu. To ma być gotowa, skrócona lista dzięki której łatwiej będzie części dziewczyn zacząć poruszać się w świecie, który do tej pory był dla nich czarną magią. Co najważniejsze – wszystkie notki są już napisane i będą się tutaj pojawiać po sobie. Może je tylko przerwać pewien konkurs, ale mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza ;)
Dziś zapraszam na część pierwszą dotyczącą kosmetyków do makijażu. Porady są oczywiście ogólne i każdy powinien je dostosować do siebie. Na szczęście nie jesteśmy klonami, ale każda z nas chce małym nakładem pracy wyglądać świetnie. W jakie kosmetyki zainwestować?
1. Krem BB – najważniejszy kosmetyk. Kremy BB mają taką przewagę nad pokładami, że maluje się nimi szybciej i wyglądają bardziej naturalnie. Nie trzeba mieć dużej wprawy żeby ich używać. Od razu mówię – nie kupujcie ich w Polskich drogeriach. (okay, ewentualnie Garnier) Zanim traficie na jakiś dobry trzy razy się zdenerwujecie. Zamówienie oryginalnego kremu BB z ebay to koszt około 25 złotych. Ja kupuję dokładnie ten (i dokładnie od tego sprzedawcy), ale jak wejdziecie w inne przedmioty sprzedającego to znajdziecie też inne kolory.
2. Puder – najlepiej taki, który będzie się kolorem dopasowywał do Waszej skóry. W Biochemii Urody za grosze można kupić mnóstwo bardzo dobrych pudrów. Mój ulubiony to bambusowy z jedwabiem. Jeżeli zdecydujecie się na coś co ma kolor to polecam Shseido lub Chanel.
3. Korektor – jeżeli możecie kupić tylko jeden to najbardziej polecam kamuflaż z ArtDeco. Ukryje każdego niespodziewanego gościa na twarzy, a z cieniami pod oczami poradzicie sobie kremem BB. Kamuflaż można dostać w Douglasie. Jeśli natomiast chcecie zainwestować w dwa korektory, bo na przykład tak jak ja – częściej macie problem z pandą pod okiem niż z syfem na brodzie to polecam La Prairie – nie bójcie się ceny, jest idealny. Mogę się jednak pochwalić, że po wielu latach udało mi się znaleźć jego tańszy odpowiednik, a jest nim NYX HD Photogenic Concealer w odcieniu Porcelain. Zakryje każdą nieprzespaną noc, a kosztuje około 30 złotych. Można go kupić w Douglasie.
4. Tint – czyli farbka/lakier do ust i policzków. Moja ulubiona to od lat Benefint od Benefit (do kupienia w Sephorze), ale tańsze odpowiedniki ma już coraz więcej film (TopShop, Bell). Zastąpi Wam róż do policzków i szminkę, będzie trzymać się o wiele dłużej i wyglądać znacznie bardziej naturalnie.
5. Szczoteczka do rozczesywania brwi – to nie kosmetyk, ale trzeba ją tutaj umieścić. Dopiero niedawno odkryłam, że dobrze rozczesane brwi dodają o wiele więcej uroku niż cały, piękny i wymuskany makijaż. Na razie wygrzebałam jakąś swoją starą, ale planuję kupić sobie taką z prawdziwego zdarzenia czyli z Real Techniques (swoją drogą jeśli szukacie pędzli to poczytajcie właśnie o nich, ja pisałam kilka słów tutaj).
I w zasadzie to koniec.
Nie polecam żadnego tuszu do rzęs, chociaż od daaaawna mam swój numer jeden (False Lash Effect od Max Factor). Dlaczego? Dowiecie się w poście dotyczącym pielęgnacji raz na miesiąc. Polecone przeze mnie 5 rodzajów kosmetyków na 100% starczy Wam każdego dnia za pełen makijaż. Natomiast jeśli macie ochotę czasem zaszaleć (ale również nie wiecie jak) to przed wieczornym wyjściem możecie dodać do tego dwa inne kosmetyki:
+ kredka do oczu w kolorze szampańskim – pisałam o niej tutaj. Narysowana na dolnej linii oka bardzo je otwiera i dodaje spojrzeniu blasku.
+ rozświetlacz do twarzy – zaaplikowany na kości policzkowe, dookoła ust oraz na środek czoła w kształcie serduszka zagwarantuje Wam w 100% świeży, lekki makijaż i zdrowy wygląd skóry. Kiedyś polecałam rozświetlacz The Body Shop, ale ponieważ już go nie ma w sprzedaży to znów odsyłam do NYX, tym razem po Mosaic Powder Highlighter (również do dostania w Douglasie). Jest boski!
To na dziś tyle! Następna notka będzie o codziennej pielęgnacji dla zapracowanych. Koniecznie dajcie znać w komentarzach czy zgadzacie się z moimi propozycjami oraz co byście dodały od siebie!
Jeżeli spodobał Ci się ten post i chcesz go polecić znajomym kliknij Lubię to! Będzie mi bardzo miło :)
Pingback: Pielęgnacja raz na tydzień- kosmetyki dla zapracowanych()